wydawnictwo: Sonia Draga
data wydania: 2006 (data przybliżona)
ISBN: 9788375080018
liczba stron: 302
kategoria: Literatura piękna
''Doskonały dzień'' to moje pierwsze spotkanie z Richardem Paulem Evansem.Przyznam,że nie zaliczam go do bardzo udanych.Do przeczytania książki zachęciły mnie pozytywne opinie kilku blogerów.Przeczytałam i nie mogę powiedzieć ,że jestem zachwycona.Mam wrażenie ,że gdzieś już słyszałam ta historie.Czytając książkę utwierdzałam się w przekonaniu,że literatura amerykańska jest łatwa i przewidywalna.Takie urzeczywistnienie Amerikan dream.
Główny bohater to mężczyzna w średnim wieku ,który od zawsze marzył o karierze pisarza.Poznajemy go w przełomowym momencie życia-właśnie stracił pracę i nie może znaleźć następnej.Wtedy tez postanawia spełnić swoje marzenie.Pisze powieść,znajduje wydawce,rusza w trasę promującą.Powoli staje się sławny a co za tym idzie spędza w domu coraz mniej czasu.Jego małżeństwo rozpada się-żona czuje się zapomniana i porzucona,dziecko niekochane.Pisarz staje przed ciężkimi wyborami.Musi przewartościować swoje życie.
''Doskonały dzień'' to książka raczej lekka-momentami wzruszająca do łez.Myślę ,że jej przekazem jest to aby nie stracić w życiu tego co najważniejsze.Miłość,rodzina i bliscy-to powinno być dla nas cenne-bez względu na zmiany zachodzące w naszym życiu.
Jednak nie zaliczyłabym książki to pozycji ambitnych.Nawet mimo dość ważnego przekazu.Dlaczego? Bo całość wydaje mi się jakaś taka sztuczna,wręcz plastikowa.Naciągana...
Moja ocena- 2,5 /5
Hmmm o tej książce jeszcze nie słyszałam, ale o autorze tak, myślałam, że wszystkie jego książki są ciekawe. Podejrzewam, że gdy przeczytam te bardziej znane tytuły to i tak kiedyś sięgnę po ten :)
OdpowiedzUsuńOj słaba ocena... Ale i tak się na nią skuszę ;D
OdpowiedzUsuńTego autora czytałam "Stokrotki w śniegu" i podobały mi się, ale rzeczywiście widać, że autor jest Amerykaninem. Ale ja lubię książki z happy endami mimo że są przewidywalne, ale już po recenzji widzę, że autor powiela schemat.
OdpowiedzUsuńJa podobnie jak Aneta czytałam "Stokrotki w śniegu" i również książka mi się podobała. Może kiedyś się skusze na recenzowaną przez Ciebie pozycję.
OdpowiedzUsuńChyba sobie ją odpuszczę... No, ale zobaczymy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
"literatura amerykańska jest łatwa i przewidywalna" - proszę Cię, nie generalizuj... Jest tyle wspaniałych dzieł literatury amerykańskiej, że aż zadrżałam czytając to zdanie. Najwidoczniej nie miałaś szczęścia... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mam nadzieję, że szybciutko się tu odnajdę :))
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś skrytykował tego "genialnego" Evansa bo już myślałam, że tylko ja jakaś dziwna jestem i tylko mnie się ta pisanina nie podoba.Przeczytałam do tej pory 3 jego powieści i żadna nawet w minimalnym stopniu nie wzbudziła żadnych emocji. Jak pomyślę, że jeszcze 3 przede mną, w tym ta recenzowana przez Ciebie powyżej, to aż mi słabo od tych niechybnych cukierkowych wydarzeń i kiepskiego happy endu, ale przeczytam ze względu na to, żeby mi nikt nie zarzucił, że z góry się uprzedzam. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń